Czy istnieje gotowa recepta na sukces firmy? Nie sądzę. Nie zliczę też ile razy byłam pytana, jakie były początki mojej firmy, i co spowodowało, że od lat działa ona z sukcesami na dość wymagającym rynku. Dlatego postanowiłam opowiedzieć o tym trochę więcej. Prowadzę Jobhouse od 13 lat, więc chętnie podzielę się moimi doświadczeniami i praktycznymi wskazówkami, o tym, jak założyłam firmę.
Jak zwykle zapraszam Cię do obejrzenia odcinka podcastu „Natalia Bogdan o HR i biznesie”, który nagrałam na ten temat. A jeśli wolisz czytać, poniżej znajduje się jego transkrypcja.
Jak wyróżnić się na tle konkurencji?
Od początku powstania Jobhouse działałam w taki sposób, żeby wyglądać na większą niż jestem. Niektórzy przedsiębiorcy mówią że taka filozofia „fake it till you make it” nie do końca jest okej, ale moim zdaniem, zwłaszcza na starcie, kiedy jeszcze nie mamy pierwszych klientów, warto jej spróbować i postawić na:
- dobrą stronę internetową,
- dobry branding,
- fajne logo,
- profesjonalną sesję zdjęciową.
To spowoduje, że firma będzie wyglądać bardziej profesjonalnie, i sprawiać wrażenie takiej, która ma już jakąś historię. Dzięki temu szybciej wzbudzimy zaufanie naszych klientów. Warto też wzmacniać działania firmy, rozwijaniem swojej marki osobistej. Ludzie zawsze bardziej ufają twarzom i nazwiskom niż logotypom firm, więc opłaca się być jednocześnie aktywnym w mediach społecznościowych i opowiadać od zaplecza o tym, jak rozwija się nasza firma.
Kiedy zatrudnić pierwszego pracownika?
Moim pierwszym pracownikiem, a raczej pracowniczką była Ola. Dokładnie to była praktykantką, która przyszła do mnie na praktyki studenckie. Dosyć szybko zorientowałam się, że sama nie dam rady rozwijać firmy, bo jako początkujący przedsiębiorcy jesteśmy po trochu wszystkim, czyli:
- księgową,
- social media managerem,
- sprzątaczką,
- handlowcem,
- osobą, która realizuje zamówienia,
więc nawet, jeśli pozyskujemy klientów, to później często nie mamy czasu realizować tych zamówień. Na początku współpracy z Olą głównie obserwowałam jej podejście do pracy. Nie było mnie stać na bardzo doświadczonych pracowników, więc patrzyłam na to, czy ktoś ma pozytywne nastawienie, jest zaangażowany, chce się rozwijać i uczyłam Olę wszystkiego od początku. Z czasem rozwinęła się i została pełnoprawnym pracownikiem. Pracowała w Jobhouse przez wiele lat. Do dziś jesteśmy w kontakcie. A potem pojawiły się kolejne osoby. Mogę z całą stanowczością powiedzieć, że bez zespołu to wszystko by nie istniało. Jeden człowiek nie jest w stanie tak rozwinąć biznesu. Poza tym wsparcie i determinacja zespołu pomaga też w trudnych sytuacjach.
Czego boją się młodzi przedsiębiorcy?
Szczerze mówiąc, kiedy zakładałam pierwszą firmę nie miałam bardzo wielu obaw. Od początku wiedziałam, że postawiłam wszystko na jedną kartę. Nie zakładałam żadnego planu B, nie myślałam o tym, że mi nie wyjdzie, po prostu 100% determinacji włożyłam w myślenie, że to wyjdzie i odganiałam wszystkie czarne myśli. Oczywiście było pewne ryzyko, że nie będzie mnie stać na utrzymanie i prowadzenie firmy, ale starałam się skupiać na celu, który sobie założyłam, czyli codziennej pracy, żeby pozyskiwać klientów i żeby Jobhouse się rozwijał.
Jakie umiejętności warto mieć, zakładając pierwszą firmę?
Moim zdaniem najważniejsze dla przedsiębiorców są trzy umiejętności:
Pozytywne myślenie
Zachęcam, aby je w sobie pielęgnować, czyli myśleć o tym, co nam się udało, zamiast o tym, co nam nie wyszło (albo potencjalnie może nie wyjść). W przedsiębiorczości, prowadzeniu swojej firmy, czy nawet w pracy na etacie zawsze są jakieś góry i doliny. Dlatego w tych dolinach zawsze warto widzieć światełko w tunelu i myśleć o tym, że już kiedyś sobie poradziliśmy z różnymi wyzwaniami, więc teraz też damy radę.
Przedsiębiorczość
Czyli pewna skłonność do ponoszenia ryzyka, oczywiście racjonalnego. Jako przedsiębiorcy będziemy tworzyć nowe produkty, nowe usługi albo wchodzić na nowe rynki i często zmieniać coś w naszym działaniu. Dlatego gen przedsiębiorczości to moim zdaniem must have. Warto być otwartym, podejmować ryzyka, próbować nowego podejścia.
Słuchanie potrzeb klientów
Jako przedsiębiorcy dużo mówimy o tym, jacy jesteśmy wspaniali i co osiągnęliśmy. Ale klienci zamiast tego słuchać, wolą nam opowiadać o swoich problemach i wyzwaniach. Dlatego czasem lepiej siedzieć cicho i wysłuchać potrzeb drugiego człowieka, zamiast na siłę reklamować siebie. Wiedza o potrzebach pomaga też w rozwiązywaniu problemów, z którymi zgłaszają się do nas klienci.
Czego nie da się przewidzieć, zakładając firmę?
Pamiętam, że dużą niespodzianką i zaskoczeniem było dla mnie to, jak dużo kosztuje prowadzenie firmy. Wcześniej pracowałam na etacie, na kierowniczym stanowisku, więc miałam służbowe auto i firmowy komputer. Pracowałam też w korporacji, więc jeśli komputer się zepsuł to zazwyczaj pomagał w tym dział IT. Jeden mail lub telefon i sprawa załatwiona.
Jako przedsiębiorczyni zostałam z tym wszystkim sama. Nawet tankowanie auta to był inny poziom, bo na starcie musiałam mieć swoje auto. Sama musiałam też kupić komputer, papier do drukarki i inne rzeczy. Jak sobie podsumowałam te wszystkie koszty, to okazało się, że nagle z drobnych kwot zrobiły się dziesiątki tysięcy złotych w miesiącu.
Dlaczego warto założyć firmę?
Dlaczego powstał Jobhouse? To taka fajna historia, trochę smutna, ale z happy endem. Jobhouse powstał, bo straciłam pracę. Wcześniej pracowałam w międzynarodowej korporacji, to była agencja pracy, i któregoś dnia moje stanowisko zostało zlikwidowane. Miałam wtedy kilka dróg do wyboru:
- znaleźć nową pracę w tej samej lub innej branży
- założyć swoją firmę (a nie miałam żadnej historii przedsiębiorczości w mojej rodzinie, ani w swoim otoczeniu)
- poddać się (ale tego oczywiście nie brałam pod uwagę)
Los chciał, że kilka dni przed tym, jak straciłam pracę usłyszałam w radiu reklamę projektu unijnego, w ramach którego można było otrzymać dotację na otworzenie firmy. Zgłosiłam się do tego projektu. W ramach „rekrutacji” trzeba było spotkać się z doradcą kariery, który analizował, czy ma się predyspozycje do prowadzenia swojej firmy. Potwierdził, że ja je mam, więc zaczęłam działać.
Jak wygląda pierwszy rok prowadzenia firmy?
W przypadku Jobhouse to był bardzo intensywny rok, a tak naprawdę to nawet pierwsze trzy lata. To były dni i lata bez urlopów, bez odpoczynku, łącznie z weekendami. Właściwie od rana, jak tylko otworzyłam oczy, aż do wieczora, jak zasypiałam byłam cały czas w pracy: rano sprawdzałam maile na telefonie i od razu jechałam do biura, więc cały dzień spędzałam na intensywnej pracy z klientami, projektami rekrutacyjnymi, na zakupach jakichś artykułów biurowych do firmy. Ciągle działo się coś nowego. Potem doszło zarządzanie zespołem, który rósł, więc był to bardzo intensywny czas, ale patrząc z perspektywy cieszę się, że włożyłam całą swoją energię w rozwój firmy, bo to procentuje do dzisiaj.
Co najbardziej motywuje przedsiębiorcę do pracy?
Mnie osobiście motywuje przede wszystkim to, że w Jobhouse pomagamy ludziom i firmom na rynku pracy. To jest taka największa satysfakcja. Widzę też, jak rozwija się mój zespół, i jak pracownicy z nami zostają. Niektóre osoby, które dołączały na początku działania firmy, pracują tu do teraz. Lubię patrzeć na to, gdzie te osoby były kiedyś, a gdzie są teraz i jak wspaniale rozwinęły swoje kompetencje.
Czy teraz jest trudniej, czy łatwiej założyć firmę?
I tak i nie. Z jednej strony łatwiej pod względem formalnym. Kiedyś trzeba było fizycznie pojechać do bardzo wielu urzędów: zgłosić się do Urzędu Skarbowego, do ZUS-u i wypełniać straszne skomplikowane formalności i kwestionariusze. Nie było też tyle wiedzy w internecie, ani kursów czy podcastów na ten temat. Teraz praktycznie wszystko można załatwić online, a urzędy są też bardziej przyjazne.
Jest też sztuczna inteligencja, którą można zapytać o wiele rzeczy. Pamiętam, jak wymyślałam nazwę firmy i na kartce wypisywałam przez tydzień wszystkie słowa, które kojarzyły mi się z pracą i z agencją pracy. Sama łączyłam te kropki, więc zajęło mi to bardzo dużo czasu. Podejrzewam, że dzisiaj mogłabym to wpisać po prostu w ChatGPT i on by mi wypluł jakieś nazwy dużo szybciej.
AI może też dużo pomóc np. w zaprojektowaniu cennika, zbadaniu konkurencji. Kiedy kilkanaście lat temu badałam konkurencję, chodziłam fizycznie po agencjach pracy. Wchodziłam do ich biura albo wysyłałam maile, dzwoniłam i sprawdzałam, jak wygląda obsługa klienta i jakie mają usługi. Sam research i przygotowanie zajmowały mi pół roku. Zakładam, że teraz można to zrobić dużo szybciej i dużo rzeczy zautomatyzować.
Jaki przetrwać kryzys w firmie?
Pierwszy taki najbardziej spektakularny kryzys w Jobhouse był sukcesem i kryzysem w jednym. Najpierw był wielki sukces, bo wygraliśmy przetarg na obsługę Euro 2012. Jobhouse powstał w 2011, moja firma była bardzo młoda, więc wygrać taki przetarg to był gigantyczny sukces. Mieliśmy zatrudnić kilkuset pracowników służb informacyjnych, czyli ochrona plus osoby, które udzielają informacji na eventach. Wszystkie te osoby miały być zatrudnione za naszym pośrednictwem, czyli to my ich zatrudnialiśmy i my wypłacaliśmy wynagrodzenie.
Jak wielki sukces przerodził się w problem?
Początkowo to było wielkie wow, ale gorzej zrobiło się, gdy przyszło do rozliczenia z klientem. Okazało się, że klient zaniżył liczbę godzin pracy dla pracowników, a ja w swojej naiwności liczyłam na to, że ma je gdzieś spisane i robi to uczciwie. Niestety okazało się, że kiedy przyszło do rozliczenia wynagrodzeń pracowników, coś się nie zgadza np. ktoś pracował trzy dni, a miał wpisane, że pracował jeden. Generalnie wszyscy pracownicy zgłaszali jakieś zastrzeżenia. To było kilkaset osób, w tym pracownicy ochrony, którzy zaczęli mi grozić, bo myśleli, że to ja oszukałam.
Klient nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności, a ja nie miałam żadnych dokumentów, żeby udowodnić jego winę. W dodatku jeden z oszukanych pracowników zgłosił nas do dziennikarzy, więc Jobhouse miał wtedy bardzo złą prasę. Mocno to przeżyłam. Zapłaciliśmy pracownikom to, co mogliśmy i poszliśmy dalej. Ale był to trudny moment. Niestety nie ostatni.
Kolejny kryzys, parę lat później, był związanych z kolejnym nieuczciwym klientem, który nie zapłacił nam bardzo dużej kwoty – prawie pół miliona złotych. Jestem wdzięczna mojemu zespołowi, bo kiedy podjęliśmy decyzję o ratowaniu firmy, wiązało się to z cięciem kosztów. Nie zwolniliśmy nikogo, ale ucięliśmy wszystkie możliwe benefity. Zespół stanął wtedy za mną murem i przetrwaliśmy ten trudny moment. Chwilę później pojawił się bardzo duży klient zainteresowany współpracą i zlecił nam rekrutację kilkuset pracowników. To nam pozwoliło wyjść na prostą. A później przyszły kolejne duże współprace z klientami i tak to trwa do dziś.
Podsumowanie:
Jeżeli miałabym dać jedną radę przedsiębiorcom, którzy zakładają pierwszą firmę, brzmiałaby ona tak: nie bójcie się dużych rzeczy i współprac. Bo nawet jeśli jest to coś naprawdę dużego, a my nie do końca mamy na to zasoby albo odpowiednie umiejętności – zawsze warto szczerze porozmawiać z klientem. Czasami okaże się, że dla takiego dużego gracza to naprawdę nie jest żaden problem, jak nam się wydaje, a zależy mu na współpracy akurat z nami.
A wszystkim przyszłym i obecnym przedsiębiorczyniom i przedsiębiorcom życzę, jak najwięcej sukcesów w otwieraniu i prowadzeniu pierwszych biznesów.